środa, 20 czerwca 2012

Ciężka praca popłaca. 2 miejsce w M1 :)

Po ponad 30 dniach od mojego ostatniego wyścigu, pojechałem na zawody do Lublina. Jechałem z bardzo bojowym nastawieniem, z takim aby wypruć sobie flaki a pojechać świetny wyścig. Czułem się mocny po treningach jakie robiłem w tygodniu przed startem. Pogodę w Lublinie opisuje jedno słowo: piekło ;) Na szczęści po wyścigu można było się schłodzić w jeziorku które było parę kroków z parkingu.
fot. Piotr Marchel

Pierwsze km były dla mnie bardzo ciężkie, noga nie podawała, koło tylne jakby ważyło ze 100kg. Byłem nieco sfrustrowany swoją jazdą, treningi wskazywały że ,,noga" jest dobra. Trasa była praktycznie taka sama jak przed dwoma laty, tyle że teraz nie było tyle błota co wtedy, aczkolwiek teraz było mnóstwo kałuż w lesie. W jedną wpadłem, a tam koleina taka że musiałem sprawdzić siłę tarcia błota ;)
fot. Maria Lipowiecka

Po pierwszych parunastu km, gdy już utworzyły się grupki, załapałem się do jakiejś i rozkręcałem nogę, by w końcu wkręcić się do dobrej jazdy jakiej oczekiwałem. Trasa prowadziła głównie przez pola, więc nic ciekawego nie było,żadnych większych podjazdów czy zjazdów. Słońce paliło okrutnie, jak ktoś zaniedbał swoje nawodnienie to potem zbierał konsekwencje, ja chyba z kolei przesadziłem... Na drugim kółku musiałem odpuścić grupkę z którą jechałem zajść w krzaczki :P

fot. Zbigniew Kowalski

90km w takim upale było ogromnym wysiłkiem, gdyby trasa była trudniejsza to już w ogóle byłoby hardcore'owo ;P  Tak więc cieszyłem się z kolejnego szczęśliwie ukończonego wyścigu z nadzieją na dużą ilość punktów dla drużyny.
fot. Zbigniew Kowalski

Udało mi się również zająć 2  miejsce w M1 na dystansie giga, z którego jestem strasznie zadowolony, jako że to moje pierwsze podium od dłuższego czasu i pierwsze na maratonach Mazovi. Nigdy o tym chyba nie wspominałem, ale badania które przeprowadzaliśmy w zimę, wskazują że nie mam ,,zdrowia" i organizmu takiego by zwyciężać kiedy tylko mi się podoba. Wszystko muszę osiągnąć ciężką pracą na treningach, dlatego tak bardzo cieszę się z tego podium i to dodatkowo na tym dystansie ;-)

Teraz szykuje się Mistrzostw Polski XC które odbędą się na początku lipca i to będzie mój kolejny start.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Weekendzik w Kielcach - rekonesans i mocny trening

Po wyścigu w Legionowie miałem przerwę od startów spowodowaną weekendową pracą, teraz już się skupiam na pracy nad swoją formą na start Mistrzostwach Polski w starcie indywidualnym a być może i drużynie, tu o miejsce rywalizuje głównie z Michałem ;-) Pojedzie lepszy ;)

Jako że rano nam się trochę śpieszyło do Kielc,mając ograniczone miejsce, a sporą ilość jadących ,,kolaszy z Mazowsza" Specuś ostatniej wsiadającej Ewy wylądował u nas w nogach :-)


W ramach właśnie przygotowań do MP pojechaliśmy na weekend do Kielc, gdzie w sobotę odbyliśmy rekonesans trasy na której będziemy się ścigać, a w niedzielę Wujeczek Wojteczek zapodał nam duuuuuuuuuużą objętość wytrzymałości ;)

Kto był na zeszłorocznej trasie MP w Kielcach to wie jak wygląda, a ze swojej strony mogę powiedzieć tym którzy nie byli, to powiem że najważniejsza będzie SIŁA ! Aż tak dużo techniki na zjazdy nie trzeba będzie mieć, raczej będzie się też liczyła technika podjazdu, gdyż jest jeden podjazd z korzeniami który może sprawić nie lada problem niektórym zawodnikom.

Trening treningiem, ale na zabawy też był czas, a oto focia jednej z nich :P

fotuje nam CheEvara
 






Oraz relacja wideo ;)




Dojechawszy na obiad do dobrze mi i Wojteczkowi znanej miejscówki gdzie spaliśmy osoby, które były tam pierwszy raz, na własnej skórze, a raczej żołądku przekonały się jakie świetne jedzenie serwuje nam Pani Ania ;-) Po obiado-kolacji nikt nie był w stanie spojrzeć na jedzenie :P


Wieczorkiem obejrzeliśmy sobie filmiki z naszych przejazdów, które owe filmiki będziemy katować aż do startu w zawodach, żeby znać każdy skrawek trasy ;-)
To była sobota, a w niedzielę...

Tuż przed wyjazdem wyszło słoneczko, które zapowiadało że będzie piekło :P
foci Dżoana Kur


A w niedzielę Wojtek zaaplikował mi 240minutek wytrzymałości. W tym mieliśmy wykorzystywać każdy mniejszy podjazd do jazdy w 3-ej strefie, a podjazdy pod Św. Krzyż i Św. Katarzynę mieliśmy jechać w 4-ej strefie tętna..  Całą swoją wyczymałość pojechałem z Che. Trochę pogubiliśmy rundę jaką mieliśmy śmigać, ale jak to się mówi ,,Kto pyta nie błądzi", chyba że odwrotnie tłumaczę :P


Jako że objętość mała nie była, to tak samo jak i ja tak i Truskaweczka ;) samolubnie słuchaliśmy oddzielnie swoich muzycznych hiciorów, co nie przeszkadzało nam w komunikowaniu się gdzie mamy jechać, niekiedy zagłuszałem mojej kompance jej playlistę swoim ,,śpiewem" takiej piosenki jak:

Trening zleciał w mgnieniu oka, a i w takim samym tempie na liczniku pokazało mi dystans jakiego nigdy nie zrobiłem w czasie treningu.


Za tydzień jedziemy do Lublina na mazie ;-) Do przeczytania ;)